W mojej rodzinie mamy bardzo, bardzo dużo albumów. Kiedy byłam mała, moja mama wykonywała je samodzielnie od zera, cięła kartki z czarnego brystolu, wycinała bibułkowe przekładki z kalki, spinała w segregatorach, opisy kaligrafowała pędzelkiem, razem z tatą wywoływała zdjęcia w domu. Też mieliście w domu powiększalniki i te wygięte jak skorupa żółwia maszyny do suszenia zdjęć? Piękne wspomnienia zawierają te półki z albumami.
Dziś, jeśli chcemy mieć coś na papierze, najprościej będzie zamówić fotoksiążkę ale ja chyba wolę coś sama wykombinować.
0 komentarze:
Prześlij komentarz